Na dobre zaczyna się sezon warzywny. Jednym z pierwszych smakołyków, który znajdziemy w polskich ogrodach jest rzodkiew.
Kilka tygodni temu, zupełnie przypadkowo, znalazłam w internecie przepis na pesto z liści rzodkiewki. Dla mnie był to totalny szok, bo od zawsze liście te były wyrzucane w moim domu i nikomu nie przyszło do głowy, żeby je jeść. Zbadałam też reakcję znajomych z pracy. Wszyscy byli bardzo zdziwieni.
Temat wrócił kilka dni temu, gdy będąc w domu rodzinnym mama opowiadała o swoim małym ogródku i żaliła się, że w tym roku rzodkiewka ma tylko liście. Wtedy przypomniałam sobie o przepisie na pesto. Poszperałam trochę w internecie i okazało się, że liście rzodkiewki są zjadliwe i co więcej, całkiem wartościowe dla naszego organizmu. Są one bowiem źródłem:
- witaminy C (dwa razy lepsze źródło niż sok z cytryny),
- wapnia (lepsze niż szpinak),
- fosforu,
- żelaza.
Co więcej, liście rzodkwi są cenione przez dalekowschodnich terapeutów między innymi jako skuteczny lek przeciw żółtaczce (świeży sok) oraz za właściwości odtruwające i przeciwnowotworowe (świeży sok, jako główny składnik zup leczniczych i na surowo).
Poprosiłam zatem, żeby Mama nie wyrzucała liści, tylko podarowała mi je w celach eksperymentalnych. Dziś pierwszy raz zrobiłam pesto z liści rzodkiewki. Zblenderowałam: liście, słonecznik, oliwę i sok z cytryny, doprawiłam solą i pieprzem. Smak specyficzny (żeby nie napisać "dziwny"), może to kwestia przepisu, a może przyzwyczajenia. Mam zapas dwóch słoiczków. Dziś jadłam w formie kanapki, a jutro spróbuję z makaronem.
Cieszę się, że zamiast na śmietniku, liście rzeodkiewki znalazły zastosowanie w mojej kuchni. Piotrek dziwił się widząc co ja robię i komentował: "Te liście, to chyba daje się królikom, jesteś pewna, że chcesz to jeść?". Po przygotowaniu pesto zrobiłam kanapki i smakowało :) Zalety:
zdrowo, szybko, smacznie i tanio :) bon appetit!